Stanęła przed bramą. To miejsce budziło w niej respekt, miasto w górze oświetlane jednym z cudów natury, Kryształami Słonecznymi. Sama brama już była niesamowita. Przejechała dłonią po zimnym kamieniu, można było wyczuć pokruszony onyks zatopiony w platynie. Rozejrzała się dookoła.
- Skoro miecz łaskawie się zniszczył będę musiała to zrobić sama... – westchnęła wkładając palce do praktycznie nie widocznych szpar między bramą. Zaparła się nogami o piach i ziemię po czym pociągnęła z całej siły kamienne wrota. Upadła na ziemię śmiejąc się jak idiotka. Wstała otrzepując sukienkę. Oparła się o jedną stronę wrót wpatrzona w wnętrze góry, miasto w górze wyglądające niemal jak skąpane w świetle słońca… Może dlatego wolała to miejsce bardziej od Miasta Aniołów.

Spojrzała na dziewczynę, białe niczym śnieg włosy, krwisto czerwone oczy niczym u albinosa i ten specyficzny styl ubioru, kogoś takiego nie można było nie znać - Bianco La vendetta dei Signori del Tempo I... "Assassino". Podniosła jedną dłoń do góry.
- Yo. - na jej usta wdarł się chytry uśmiech, około dwie godziny temu walka z demonem a teraz spotkanie z istotką będącą niemalże "Białym Krukiem".

Zaśmiała się cicho kładąc dłonie na biodrach.
- Na chwilę obecną raczej nic. Nazywam się Arturia Pendragon. Tak jestem Anielicą oraz posiadam moc jednak na chwilę obecną nie mogę ci jej pokazać. – przymknęła jedno oko, nigdy by się nie spodziewała, że ktoś jej pokroju będzie się tak zachowywać, no ale cóż, nieszablonowi ludzie to często ciekawi ludzie. Przyglądała się jej jeszcze chwilę po czym przymknęła także drugie oko.
- Naprawdę jesteś albinosem czy tylko tak wyglądasz? – zaśmiała się krótko zasłaniając oczy dłonią.

„Nie wiem”? Takiej odpowiedzi się nie spodziewała, czekaj, czekaj, kolejna rzecz której się nie spodziewała… Westchnęła głęboko słysząc kolejne pytanie.
- Jestem szermierzem a niestety… Emm… „Skończyły” mi się miecze. – zaśmiała się niezręcznie, jej „skończyły” było równoznaczne z „złamałam, zniszczyłam, wykończyłam” ech, Saber i ta jej dziwna słabość do bezsensownej walki i udowadniania sobie, że jest w stanie przekraczać swoje granice, niestety z ów przekraczaniem swoich granic dzisiejszy dzień nie będzie jej się dobrze kojarzyć. Przygryzła wargę jednak tak jak szybo się zdenerwowała tak samo szybko się uspokoiła.

Zdziwiła się gdy zobaczyła sztylet, no ale cóż… Położyła dłoń na rękojeści sztylety. Z bramy jak i wszystko dookoła zaczął wylatywać złoty pył zbierający się wokół sztyletu.
- Holy Light. – Cały złoty pył zniknął natomiast ostrze sztyletu wykonane z żelaza teraz było z złota a metalowa rękojeść stała się platynowa przyozdobiona drobnymi acz licznymi szafirami.
Saber uśmiechnęła się wykonując dwa płynne ruch rozcinające powietrze.
- I tak się długo nie utrzyma, straciłam dużo energii. – westchnęła głęboko wspominając dzisiejszy poranek.

Mała brunetka, od tak po prostu znalazła się na terenach Miasta Ludzi, ona i to jej bieganie przed siebie! Last owinięta jedynie w byle jakie prześcieradło i to jej wyczucie czasu... Oczywiście jej szczęście nie pozwoliło jej wbiec do Miasta bez problemów tak więc potrąciła się o jakiś kamień i wylądowała przez Saber.
- Auuu... Eee, to, no, eee. - stanęła na równe nogi i z ukłonem przeprosiła blondynkę za swoją nie uwagę, teraz tylko się modlić żeby nie była typem Acceleratora który by ją zabił za samo dotknięcie jej, no, oczywiście jeszcze przed tym jak się poznali...

Przewróciła oczami, jak zwykle ktoś się chciał nią zająć...
- First Voice. - First brzmiało lepiej aniżeli "Last Order", w sumie obie te nazwy uważała za swoje imię, tylko, że jedno cenniejsze od drugiego. Spojrzała do tyłu, dopiero teraz zauważyła Bianco. Zlustrowała obydwie dziewczyny najdokładniej jak umiała. Wydawało jej się, że gdzieś już je widziała, nie... Na pewno by zapamiętała  ich twarzyczki, rzucają się w oczy.